11-12-2005

 



Pogodny, rześki poranek i 18 kolegów pełnych nadziei, że to właśnie dzisiaj czeka ich łowiecka przygoda. Kolega Fedyk, prowadzący polowanie, ma doskonałe rozeznanie w ruchach każdej watachy w łowisku. Pierwszy miot i dwie chmary łań z cielakami uchodzą do tyłu widziane tylko przez nagankę. Wspaniały posiłek przygotowany przez piękniejszą część rodziny prowadzącego polowanie rozgrzał łowców i humory znowu się poprawiły. Na zakończenie polowania - miot pocieszenia nigdy nie brany. Już na początku pędzenia wrzaski naganki uświadomiły wszystkim, że w miocie są dziki. Emocje sięgnęły zenitu gdy na kolegę Ożoga wypadł pierwszy odyniec, i strzał z kilku metrów doprowadził do klasycznego rolowania. Połowa lini myśliwych miała świetne przedstawienie. Pozostałe dziki cofnęły się, i na linię myśliwych wysadziły równo z naganiaczami, przez co nie były strzelane a jedynie bezpiecznie odprowadzone wzrokiem myśliwych.